W dniu 26 01 2015 wybrałem się nakolejną wycieczkę zimową wraz z Tomkiem Michalikiem http://www.przewodnikwysokogorski.pl/
Cel: Bula pod Bańdziochem - Droga Blondyna
Bula pod Bańdziochem to tak ironicznie zwana "Ściana ścian". Jest to w najwyższym miejscu 150 metrowa ściana znajdująca się w masywie Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego, pod tzw. Bańdziochem, na lewo od żlebu zwanego Maszynką do Mięsa.
wysokość ok 1950 m n.p.pm.
położenie - Tatry Wysokie.
O godz. 3:30 Wyjechałem z Rybnika dojechałem do Zakopanego około godz. 7:30. Spotkałem się z Tomkiem zostawiliśmy mój samochód, zabierając sprzęt. I ruszyliśmy na Łysą Polanę. Podjechaliśmy na parking i podeszliśmy do Schroniska nad Morskim Okiem.
W schronisku herbatka wyciągnięcie sprzętu, założyłem uprząż, detektor lawinowy, przegląd karabinków, itp. przygotowaliśmy kaski, raki itp. Tomek poszedł przywitać się z kolegą na dyżurze i mam nadzieję iż wpisał nas do książki wyjść taternickich. No i ruszamy.
Na schodkach zjeżdżalnia, jakoś przy pomocy lin zszedłem, Tomek raczej narciarsko zjechał. no i idziemy na skróty środkiem Morskiego Oka prosto na szlak czerwony na Czarny Staw. Podchodzimy trochę do góry i odbijamy. Dochodzimy do podejścia i uzbrajamy się w raki, zapinamy linę, testujemy radia i pierwszy odcinek łagodny, najpierw Tomek potem ja i jesteśmy pod jakąś skałą. Tutaj instruktarz posługiwania się czekanami ("dziabami") i technika pokonywania ściany, zasady asekuracji tutaj trochę doświadczenia ze ścianek wspinaczkowych się przydało.
No i Tomek ruszył szybko znikł gdy lina zaczęła się kończyć dałem znać Tomkowi iż zostało 5 m a Tomek odpowiedział ze zakłada stanowisko i jest auto (czyli zapiął się do stanowiska), mogę odpiąć linę z asekuracji Tomek wyciągnął luz i wydał komendę iż mogę iść i jako że nie było nikogo z kim mógłbym dyskutować na ten temat ruszyłem. No i się zaczęło cztery kroczki i lita skała - gdzie tu wbić jak nigdzie nie chce wejść ten czekan, (no i już sobie pomyślałem że jak tak ma być to ja to p....) no ale po kilku próbach gdzieś obok skały dało się zaczepić. Później już jakoś mniej problemów podszedłem do stanowiska i Tomka. Tomek mnie zaczepił. Potem się spytał jak było ja mu ze "fajnie" a potem Tomek napomniał i o tej skale na co się uśmiechnąłem i potwierdziłem że trochę była trudna.
Ruszamy dalej kilka wyciągów i jesteśmy na Buli. Po drodze gdzieś trafiłem rakiem w spodnie i dorobiłem się dziurki no morze dziury na szczęście tylko w spodniach. Tutaj odpinamy się, zwijamy linę pakujemy się, herbatka, kanapka, w moim przypadku zmiana rękawiczek. Sesja zdjęciowa i ruszamy zielonym szlakiem do Czarnego Stawu. Tomek ruszył ja się jeszcze trochę rozglądałem i Tomek mi uciekł ruszyłem ale trochę słabo było widać ślady po Tomku więc go wołam i upewniam się że dobrze idę. No i widzę że Tomek złapał kogoś na szlaku i rozgadali się o górach oczywiście. Pogadaliśmy o trochę większych górach - Mount Blanc itp. Przy okazji przejechałem kamerą po otoczeniu ale zachmurzenie było spore i nisko więc wyszło tak sobie. Ruszyliśmy dalej doszliśmy do Czarnego Stawu i tu spotkaliśmy parkę która zagadnęła nas pytaniem czy nie ma tu innego zejścia bo te po którym weszli jest trochę strome i boją się zejść. Na to my iż inne szlaki to już tylko w górę i muszą sobie jakoś poradzić schodząc tak jak weszli. Rzeczywiście zejście czerwonym szlakiem z Czarnego Stawu było już dobrze ubite i ślizgie. Tomek bez raków bez problemu sobie zjeżdżał a ja w rakach trochę bokiem w miększym śniegu zeszedłem. Wróciliśmy do miejsca gdzie zeszliśmy z szlaku czerwonego. Schodzimy dalej, wchodzimy na taflę Morskiego Oka docieramy do schodków no i jesteśmy w Schronisku. Tutaj pozbywam się sprzętu, pakuję, herbatka, kanapki, odpoczynek i wracamy do auta. Przy aucie odbyłem szczegółowy instruktarz posługiwania się detektorami lawinowymi wraz z poszukiwaniem zakopanego detektora. Obsługa detektora okazała się bardzo prosta i lokalizacja zakopanego detektora była bardzo łatwa.
Wróciliśmy do auta oddałem sprzęt który otrzymałem przed wyprawą. I wracamy do Zakopanego, przepakowuję się do mojego auta i ruszam w drogę powrotną do Rybnika.